lekarz Wojciech Szatkowski

Na początek: nie oceniam kompetencji (ponieważ nie jestem w tym kompetentna), ale podejście do mnie jako pacjenta. Pan doktor towarzyszył przy niedużym zabiegu, który wymagał znieczulenia. We wcześniejszym wywiadzie tłumaczyłam innemu lekarzowi, że trudno mi zrobić wkucie zewnątrzoponowe, ponieważ mam sporą lordozę lędźwiowa. Próbowano kiedyś przy cesarkach i przed jeszcze inną operacją (tylko podczas jednego zabiegu udała się) i były spore problemy. Nikt tego nie uwzględnił i pan doktor "dziubał" mi po kręgosłupie rozmawiając przy tym z pielęgniarka (bardzo miłą) o kabale i innych zagadnieniach filozoficznych. Żadnego ostrzeżenia, ze teraz będzie kuł, zero wyczucia, że mam gołe pośladki (i pewnie nie tylko pośladki przy pozycji embrionalnej, która służy do lepszego wkłucia) i czuję się upokorzona. Dodatkowe upokorzenie, to "wzdychanie" z powodu niemożności wkucia przez moją nadwagę. Jak już się udało wkłuć, to Pan doktor zaserwował mi tekst: "wie Pani, dlaczego tak było?" (mruknęłam zbolałym głosem, że wiem) "to niech pani coś z tym zrobi, bo jest to kalectwo, a jest pani za młoda" - chodziło tutaj o moją nadwagę (mam 172cm i ważę 87kg). Wiem, ze jestem gruba, tyle tylko, ze Pan doktor nie dociekł przyczyn (że w krótkim czasie urodziłam trójkę dzieci i tarczyca zwariowała mi tak, ze miałam TSH nawet powyżej 40), a jeszcze sześć lat temu ważyłam 53kg. Poczułam wielkie upokorzenie, na wspomnienie tego lekarza czuję wściekłość i ból...

Jesteś tym lekarzem? Przejmij profil i odpowiedź na opinię!